Bardzo lubię konstrukcję z „weź”; przyszło mi kiedyś do głowy określenie „tryb silnie przymuszający” i zdecydowanie przypadło do gustu. „Weź się odczep”. „Weź się ogarnij”. „Weź to wreszcie zrób”. „Weź nie marudź”. Piękne. Mało gramatyczne, kiepskie stylistycznie i cokolwiek dziwne semantycznie, zgadzam się, ale pod względem poziomu perswazyjności naprawdę należą się oklaski.

Nieoficjalnie pod takim perswazyjno-niestylistycznym hasłem „weź się off” (czyli: „odwal”) minęła trzecia edycja Stress Off Festivalu, w którym uczestniczyłam jako prelegentka. W listopadzie zeszłego roku prowadziłam zajęcia z komunikacji, natomiast tym razem zdecydowałam się na wykład poświęcony jednej z moich największych życiowych miłości – listom. Listom rzeczy do zrobienia. To-do listom, radości, uzależnieniu i podstawie mojego życia. 

Kochać to-do listy to jedno; badać je i opowiadać o nich – to zupełnie inna sprawa. Trzeba było wybrać, o których mówić, co i ile powiedzieć, jak zachować równowagę, by uwzględnić i zalety, i wady poszczególnych typów. Nie powiem, że było łatwo, ale wbrew pozorom trudno też nie – za to inspirująco i wciągająco. Dużą część prezentacji tworzyłam w Fanaberii na deptaku Bogusława i teraz opowiadanie o to-do listach kojarzy mi się częściowo z pełnym uroku wnętrzem tej herbaciarni, smakiem herbaty i stosami porcelanowych filiżanek w szklanych gablotach. 

Niesamowicie mnie ucieszyło to, że na wykład przyszło tyle osób (niemal wszystkie krzesła były zajęte). Ucieszyło, a także zaskoczyło – bardzo pozytywnie, oczywiście – że tak dużo ludzi ma ochotę posłuchać o listach. Po reakcjach części publiczności podejrzewam, że wśród słuchaczy znalazło się sporo listolubów, którzy rozpoznawali niektóre z prezentowanych list. 

Szczególnie żywo publiczność zareagowała na Bullet Journal – tym bardziej że pokazałam wszystkim mój BuJo. Nic dziwnego, lista na żywo zawsze przemawia do wyobraźni, a BuJo jako twór złożony z samych list maści różnorakiej to wyjątkowa sprawa. 

Lubię prowadzić wykłady i warsztaty, a gdy widzę, że kogoś naprawdę interesuje to, o czym mówię, mogłabym opowiadać bez końca – dlatego z żalem kończyłam tę SOF-ową prelekcję (zmieściłam się w czasie co do minuty!). Na pociechę zrobiłam sobie zdjęcie z częścią słuchaczy, a także obiecałam podzielić się prezentacją. Zgodnie zatem z umową – poniżej prezentacja do pobrania, korzystania i inspirowania, mam nadzieję, że się przyda! A jeśli ktoś po pobraniu zechce zostawić w komentarzu sygnał, że pobrał, będę wdzięczna. 

PS Na marginesie, po pozytywnym odbiorze wykładu zamarzyło mi się poprowadzenie warsztatów z to-do list. Jeśli ktoś miałby ochotę na udział w takich zajęciach, to już niedługo będę mogła zaprosić na krótkie spotkanie we wrześniu w ramach XIX Zachodniopomorskiego Festiwalu Nauki. A jeśli ktoś wolałby dłuższe i bardziej rozbudowane warsztaty z to-do list i zarządzania czasem, na przykład dla zespołu, firmy czy instytucji – zapraszam do kontaktu.

TO-DO LIST. Jak planować, by realizować (i się nie stresować)

1 komentarz: