„Charaktery” kupuję nieprzerwanie od kilku lat, choć pierwsze zdobyte egzemplarze sięgają jeszcze studenckich czasów. Przez ostatnie trzy lata wraz z każdym numerem pojawiał się kolejny tom danej serii (jak „Oblicza” czy „Jakość życia”). W tym roku „Charaktery” nie publikują nowej serii, za to dodają inne książki (na przykład w styczniu – fenomenalną Sztukę dobrego życia Rolfa Dobellego, o której muszę kiedyś osobno napisać) albo powiązane tematycznie czasopisma z tego samego wydawnictwa. Do majowego numeru dołączono „Psychologię dziś” – i to jest coś, co zdecydowanie warto przeczytać. Nie oznacza to, że „Charakterów” jako takich czytać nie warto, ale akurat „Psychologia dziś” 1/2019 okazała się wyjątkowo mi bliska tematycznie. Problematyka oglądana z różnych stron: samokontrola, siła woli, świadome zarządzanie sobą. Jednym słowem, palce lizać.

Otwierający całość tekst Jak mądrze rządzić sobą w dziale Być własnym sterem to rozmowa o tym, czym są silna wola i samozaparcie, poza tym test na styl zachowania – nienasycony lub wybredny (wyszło mi dokładnie pół na pół, czyli potrafię się przestawiać w zależności od sytuacji) – oraz rozbicie pewnych mitów o sile woli: nie, nie rodzimy się z nią niczym z konkretnym zestawem genów; tak, można nad nią pracować; nie, siła woli nie jest czymś stałym i niezmiennym, to raczej „wewnętrzny zasób energetyczny”, który się zużywa w czasie, i to nawet w tak krótkiej jednostce czasu jak dzień (to wybrzmiewa jeszcze wyraźniej w kolejnym artykule, Siła woli do woli). Ostatnia uwaga wydaje mi się szczególnie ważna, bo o tym, że po męczącym dniu siła woli zaleguje smętnie na podłodze, zamiast jak z samego rana skakać pod sufit, wielu z nas wie z własnego doświadczenia, ale raczej nie dostajemy oficjalnego sygnału: to normalne. Nie dostajemy też wskazówek, jak sobie z tym obniżeniem energetycznym woli radzić, a przydałoby się. „Psychologia dziś” stara się kilkukrotnie nadrobić tę lukę.


W Marzenie wskazuje drogę poruszony zostaje temat marzeń, celów, a przede wszystkim – ich realizowania. Pojawia się też bardzo prawdziwe stwierdzenie: „Jeśli jakieś zadanie nas przeraża, wydaje się prawie niewykonalne, to gdy je sobie w wyobraźni doprecyzujemy, przestaje być takie nieosiągalne”1. Jeszcze lepiej byłoby doprecyzować na piśmie oraz podzielić na mniejsze kawałki, a te – na jeszcze mniejsze. Been there, done that.


Dział Narodziny kontroli akurat najmniej mnie zainteresował, bo dotyczył dzieci (a ja obecnie z dziećmi nie pracuję, dzieci zaś w ogóle nie chcę mieć). Niemniej w kontekście pracy z pedagogami i myślenia o współczesnej edukacji parę elementów na pewno mi się przyda; na przykład podkreślona w artykule Bez napięcia kwestia różnorodnych stresorów, z którymi dzieci i młodzież stykają się na co dzień i których nieraz nie są świadome, nie mówiąc o tym, że są kompletnie nieprzygotowane do odpowiedniego radzenia sobie z takim problemem. Niebagatelna jest także uwaga o nadmiernej stymulacji, która wcale nie zabija nudy, lecz wręcz ją nasila i wzmaga poziom stresu. Nadmierna stymulacja to w ogóle coś, przez co zgrzytam zębami, gdy sobie przypomnę niektórych moich uczniów, przezadaniowanych nie tylko przez szkołę, lecz również (głównie) przez zajęcia dodatkowe. Dobre są wskazówki w dodatkowym tekście Praktyka czyni mistrza, choć podejrzewam, że autorka może podpaść niektórym rodzicom stwierdzeniem: „Jeśli zatem dziecko nigdy nie musi z niczego rezygnować, to nie ma okazji, by ćwiczyć samokontrolę”1. Tak prawdziwe i tak logiczne, a tak narażone na krytykę w obecnym świecie dziecioryzmu, w którym odmówienie czegokolwiek dziecku postrzegane bywa jako największa zbrodnia przeciwko dzieciństwu. Nie, serio, jeśli dziecko czegoś nie dostanie (nie mówię o rzeczach niezbędnych dla życia i zdrowia) lub będzie musiało na coś poczekać, to nie przeżyje traumy, którą będzie leczyć przez kolejne trzydzieści lat na kozetce terapeuty. Za to jeśli zawsze dostanie każdą rzecz, wyrośnie na deja, czyli kogoś, kto uważa, że wszystko mu się zawsze należy, bo tak.


Warto by też kazać przeczytać Zabójczą grę tym, którzy wierzą, że gry komputerowe są zupełnie niegroźne. Agresywne gry, niedostosowane do wieku, przyczyniają się nie tylko do wzrostu agresywnego zachowania, lecz również nasilają trudności w kontrolowaniu impulsów i samego siebie.



Dział Kiedy słabną hamulce to miszmasz problemów unoszących potworkowate głowy, gdy tylko tracimy nad sobą kontrolę: zdrada, jej przyczyny, wpływ na związek i podpowiedzi, jak walczyć z pokusą (Co po zdradzie); przyczyny i skutki agresji, jaka ogarnia wielu kierowców, gdy tylko chwycą oni za kierownicę (Bomba za kółkiem); wpływ social mediów i ciągłego bycia online na naszą psychikę oraz samokontrolę (Pożeracze „lajków”) – tu szczególnie istotny wydaje mi się fragment poświęcony budowaniu wirtualnego wizerunku i konsekwencjom, jakie ponosimy, gdy w sieci tworzymy zupełnie odmienną wersję siebie: „Niektóre badania pokazują, że osoby uzależnione od takich potwierdzeń ze strony innych [w tym przypadku: lajków na fejsie] mogą czuć się przygnębione, gdy porównują swój prawdziwy obraz z tym wykreowanym na profilu w mediach społecznościowych”3. Drogi fejsie, daję słowo, że na żywo wyglądam tak jak na swojej ścianie. Po prostu czasem ustawiam komórkę pod lepszym kątem, gdy robię sobie selfie. Na marginesie, muszę poszukać książki wypowiadającej się w tym tekście Suzany Flores – Sfejsowani. Jak media społecznościowe wpływają na nasze życie, emocje i relacje z innymi, bo zapowiada się ciekawie (i niejednostronnie).

A na koniec (choć właściwie na początek) tego działu dwa najlepsze teksty: Pan(i) swojej wagi, czyli analiza, dlaczego i jak jemy, oraz Zaraz, potem, jutro, czyli jeszcze raz o prokrastynacji. Jako osoba mająca odruch łączenia pewnych potraw z pewnymi nastrojami (pizza do czytania kryminałów, czekolada na doła!) oraz wciąż jeszcze mająca problem z dbaniem o zdrowe odżywianie się, a jednocześnie po prostu lubiąca jeść i zwyczajnie szalejąca z wściekłości, gdy dopada mnie głód, jestem cięta zarówno na wszelkie diety cud, jak i na zakładanie, że zdrowe odżywianie oznacza rezygnację ze wszystkiego, co się lubi. Cały tekst jest wart uważnej lektury, bo zawiera i trochę teorii, i parę praktycznych wskazówek, przede wszystkim zaś zwraca uwagę na to, że odchudzanie się, zmiana nawyków żywieniowych i zwyczajne zdrowe odżywianie się to nie jednorazowy skok z bungee, lecz długoterminowy i wieloelementowy proces, podczas którego pojawiają się (i mają prawo się pojawić!) potknięcia, małe samooszukiwania i niezamierzone powroty do starych przyzwyczajeń. „Schudnięcie 20 kg nie jest żadnym sukcesem, natomiast jest nim zmiana stylu jedzenia”4, stwierdza autorka. Mam ochotę ją za to uściskać, tak jak uściskałabym za słowa: „Nie istnieje jeden optymalny dla wszystkich sposób jedzenia. Zalecenie, aby ostatni posiłek jeść o godzinie 18, jest absurdalne w przypadku osób, które zasypiają 8 godzin później”5. Dzięki Ci za to, Autorko. Wreszcie mogę z czystym sumieniem kopnąć w cztery litery wspomnienie znajomej, która na każdej imprezie nie jadła i wyjaśniała (takim uroczym, delikatnie posmarowanym poczuciem wyższości tonem): „Ja po osiemnastej nie jem”. No cóż, ja jem. Może i nie mam takiej figury jak owa znajoma, ale na bogów, ja o osiemnastej to jeszcze z reguły pracuję, więc jem i jeść będę. A poza tym mam dużego psa, do którego trzeba mieć dużo siły, a dużo siły bierze się z porządnych posiłków, o.

No i Zaraz, potem, jutro, czyli świetna rozmowa o tym, dlaczego odkładamy wykonanie różnych zadań, co przez odkładanie tracimy i jak w ramach lepszego zaprzyjaźnienia się odkładanie nam nieraz dokopuje. O prokrastynacji mogłabym gadać i pisać bez końca, bo walczę z tym cały czas, więc po prostu zachęcam Was do przeczytania tego tekstu. (W zamieszczonym w nim teście na zwlekanie zaznaczyłam „tak” przy paru pozycjach mniej, niż zaznaczyłabym pięć lat temu, więc jest nieźle).






Przedostatni dział, Pokusa stania się kimś innym, trochę zahacza o pierwsze teksty poświęcone sile woli. Wciąż ten sam, choć inny powtarza wcześniej już artykułowaną uwagę: jeśli robimy coś z własnej woli, robimy to chętniej, lepiej, a nieraz – po prostu w ogóle to robimy. Niby oczywiste, a jednak nie (zwłaszcza w edukacji). Oraz, też w ramach powtórzenia: zmiany w nas samych, podobnie jak zmiany w nawykach żywieniowych, nie zachodzą z dnia na dzień i nie można w nich stosować zasady „Nicea albo śmierć”. Ach, i coś, o czym dotąd wyraźnie nie powiedziano: unikajmy syndromu Bridget Jones. Tak, ja też lubię daty graniczne, lubię sobie postanawiać od poniedziałku, od pierwszego dnia nowego miesiąca, od Nowego Roku, od urodzin… Ale daty graniczne są magiczne tylko wtedy, gdy coś w ich ramach świętujemy, poza tym to po prostu kolejne kartki w kalendarzu, które żadnej mocy sprawczej nie mają. Jedyna siła do zmiany jest w nas – tylko bardzo często tego nie zauważamy albo nie wiemy, ile mamy w sobie potencjału do tych zmian.


Króciutkie Kiedy nadmiar szkodzi to wbrew pozorom tekst nie o nadmiernym posiadaniu, tylko o nadmiernym kontrolowaniu. Samokontrola jest dobra, a control freaki (takie jak ja) dobrze się czują, gdy (się) kontrolują. Niestety, jak ze wszystkim (poza książkami i mizianiem psa), również z samokontrolą można przesadzić. Jako były pracoholik, wciąż w fazie leczenia, potwierdzam: czasem trzeba samokontroli pokazać gest Kozakiewicza, inaczej człowiek zwariuje.

Czego sobie życzysz to kolejna rozmowa, tym razem o życzeniach, realizowaniu zamierzeń, „stanie wahania” i o tym, co się dzieje z dzieckiem, gdy jego rodzic nie rozwinął autentycznego „ja”. Bez tego autentycznego „ja” nie da się oddzielić własnych marzeń od cudzych oczekiwań ani pragnień przelotnych lub mniej istotnych od takich, które stanowią „chcę, muszę, nie mogę bez tego żyć”. Jednym słowem, nie da się być autentycznym – po swojemu, nie według czyichś zaleceń.

Zamykający całość dział Trening samokontroli to trzy zestawy ćwiczeń: panowania nad pokusami i trenowania samokontroli (Gdy wokół tyle pokus), rozwijania samokontroli u dzieci (wspominany już tekst Praktyka czyni mistrza) oraz zestaw „pod jedzenie”: Rytuały przy stole (które mają wspomóc kontrolowanie posiłków), Przyjemne z pożytecznym (podpowiedź, jak zmobilizować się do ćwiczeń, gdy ma się z tym problem) i Zmodyfikuj pętlę (wskazówki, jak niezdrowe nawyki żywieniowe zastąpić zdrowymi; to akurat przyda się nie tylko przy diecie, lecz również w każdej innej sytuacji, gdy chce się zmienić nawyki z minusowych na plusowe).




Nie wiem, czy na co dzień sięgacie po „Charaktery”, ale nawet jeśli nie, to lekturę numeru 1/2019 „Psychologii dziś” szczerze polecam. Może i część z poruszanych tematów wydaje się przerobiona już na wszystkie strony – jednak fakt, że są dalej przerabianie, świadczy o tym, że najwyraźniej wciąż pozostają aktualne i przerabiania wymagają. Do tego zestaw autorów – polskich i zagranicznych psychologów, psychiatrów, psychoterapeutów – jest zdecydowanie wart uwagi.

A w najnowszych „Charakterach” na dzień dobry powitał mnie artykuł Od FOMO do JOMO. Radość z bycia offline… jestem za.


PRZYPISY

1 Marzenie wskazuje drogę, rozmowa Doroty Krzemionki z Mirosławą Huflejt-Łukasik, „Psychologia dziś” 1/2019, s. 21–22.

2 Praktyka czyni mistrza, oprac. Agnieszka Chrzanowska, „Psychologia dziś” 1/2019, s. 45.

3 Pożeracze „lajków”, rozmowa Darii Jęczmińskiej z Suzaną Flores, „Psychologia dziś” 1/2019, s. 65.

4 Grażyna Wieczorkowska-Wierzbińska, Pan(i) swojej wagi, „Psychologia dziś” 1/2019, s. 50.
5 Ibidem, s. 54.


Brak komentarzy